Teksty

Świat do składania

Świat do składania – model uproszczony […]

Sylwetka (J. Nohavica)

Z mego okna dobrze widać pani dom […]

Szczęście ma szary kolor

Twoje słowa jak z papierowej mgły […]

Tak się przy tobie

Tak się przy tobie wszystko wydaje bezczynne […]

Unosisz się ponad ziemią

Unosisz się ponad ziemią […]

W 62 roku (A. Rozenbaum)

Tak jak dziś widzę to […]

W gospodzie na rynku (J. Nohavica)

Rum w szynku przy rynku […]

W popękane wiatrem żyto

W popękane wiatrem żyto […]

W skrzyni (K. Plihal)

U babuni […]

W środku tyle ciszy mam

W środku tyle ciszy mam […]

Walc

Rafy moich słów w sztormowe dni omijaj […]

Wariatka Marketa (J. Nohavica)

Głupia Marketa już […]

Warto chronić magnolie

Ewa Karbowska 25.04.11

Warto chronić magnolie – tekst nie tylko botaniczny

MOTTO:
„jak magnolia?”

kwiat magnolii
jego przechodząca w różowość niewinna biel
i delikatny zapach
pod ścisłą ochroną

broniony przed ludzkim dotykiem
powodowanym żądzą posiadania
można jedynie
wąchać i patrzeć

od czasu do czasu wolno też
pozbierać spod drzewa
opadłe płatki
a nawet całe kwiaty

wszystko dlatego że ceni się unikalność
dostrzega wyjątkowość
gatunku i każdej pojedynczej rośliny
a względem człowieka podobno tak się nie da?

Dylemat o którym mowa w powyższym wierszu może dotyczyć – i dotyczy – człowieka w ogóle. Jednak, mówiąc zupełnie szczerze, odnosi się przede wszystkim do tych bardziej wrażliwych ludzkich egzemplarzy w szczególe. W jeszcze bardziej dojmujący sposób dotyka artystów. A nierozerwalny jest z losem tych spośród nich, którzy mają dość talentu, odwagi i determinacji by śpiewać poezję.

W latach słusznie minionego ustroju, pamiętam to dobrze, było ich znacznie więcej, niż dziś. Fundując katharsis reszcie społeczeństwa byli niekiedy rodzajem bodźca do myślenia i działania, a nawet zastępczą formą sumień swoich rodaków.

Czasem zapełniali publicznością wielkie sale, kiedy indziej maleńkie zakonspirowane piwnice. Zawsze jednak byli częścią zbiorowego nurtu świadomości, a nawet społecznego krwioobiegu.

Teraz, w wolnej Polsce miejsca dla nich jakby coraz mniej. Z rzadka trafi się jakaś feta, jakiś odnotowany publicznie jubileusz. Ale tak na co dzień zapełniają raczej kąty, których nie zdążyła zająć słowno – muzyczna papka wespół z bełkotem.

Takie, przyznaję nieco gorzkie, refleksje naszły mnie, może trochę paradoksalnie, po dwóch znakomitych koncertach, które były właśnie, wzmiankowanymi powyżej, fetami. Najpierw (10.04.2111) w III programie Polskiego Radia odbył się fenomenalny jubileuszowy –w 50-lecie urodzin i 30-lecie pracy artystycznej – koncert Mirka Czyżykiewicza. Dokładnie tydzień później – 17.04.2011 – w warszawskim Białołęckim Ośrodku Kultury – miała miejsce kolejna wielka śpiewacza uczta. Koncert promujący „najmłodsze dziecko” – wymyślonego i konsekwentnie realizowanego przez Antoniego Murackiego – projektu NOHAVICA PO POLSKU. Tym razem chodziło o koncertową (CD + DVD) wersję dwupłytowego albumu „Świat wg Nohavicy”. Obok dwóch już wcześniej wymienionych artystów, i naturalnie samego czeskiego barda Jaromira Nohavicy, oraz towarzyszącego Im niebanalnego zespołu muzycznego, na scenie (w kolejności mojej pamięci) magię uprawiali: Elżbieta Wojnowska, Aleksandra Drzewiecka, Tadeusz i Piotr Woźniakowie, Zbigniew Zamachowski, Andrzej Ozga, Paweł Orkisz i Jakub Muracki.

Zgodnie z założeniami i oczekiwaniami zebranych, dotyczy to obydwu omawianych koncertów, publiczność najpierw siedziała jak zaczarowana, albo zahipnotyzowana, by na finał urządzić owacje na stojąco. O merytorycznej zawartości tego czarowania nie opowiem, bo żaden znany mi język nie posiada adekwatnych po temu słów. To trzeba, lub trzeba było, zobaczyć i usłyszeć. Zdradzę tylko, co pomyślałam za każdym z dwóch razów. Przychodziło mi mianowicie do głowy, że WARTO CHRONIĆ MAGNOLIE.

Wędrowni kuglarze (J. Nohavica)

Wędrowni kuglarze […]

Wejdź ze mną po tych schodach

Wejdź ze mną po tych schodach […]

Wieczór brodzi… (A. Jakuszewa)

Wieczór brodzi pośród leśnych dróżek […]

Wiewiórka

klaps, stop klatka […]

Wylatują nad miasto poeci

Wylatują nad miasto poeci chociaż żony zamknęły im skrzydła na kluczyk Taki to i bez skrzydeł poleci stuknie głową w horyzont, polata i wróci Wanna pełna białego szampana czujnie śledzą poetów wielkie oczy z rosołu wszystkie lustra zalane od rana załamane są nawet już nogi od stołu Mądre oczy ich kobiet o świcie jak latarnie […]

Wywiad Antoniego Murackiego dla PANORAMY KULTUR

A.M. dla PANORAMY KULTUR

z Antonim Murackim – posiadaczem trzech autorskich płyt, setek wierszy i dziewięciu gitar, bardem i animatorem kultury – O TYM CO W (Jego i w ogóle) ŻYCIU NAJWAŻNIEJSZE – rozmawia Ewa Karbowska

Z
Ewa Karbowska:
 To, w istocie jego pozorności, mało odkrywcze pytanie, o ludzi, sprawy, emocje i rzeczy w życiu najważniejsze stawiałam już, prywatnie i publicznie, wielu osobom. A postawienie go Tobie, nie wiedzieć czemu, jakoś się nie przydarzyło…
Antoni Muracki:
Ale to chyba nie moja wina?

E.K:
 No jasne, że nie. Ale też i nie zasługa. Mogłeś powiedzieć nie pytany.
A.M.:
OK. Nie powiedziałem. Spróbujmy więc naprawić nasz wspólny błąd. I pozostańmy z nadzieją, że za omyłkę lub niedopatrzenie uznają to także inni, na przykład
czytelnicy.
E.K:
 Bo ta nadzieja to nobilitacja dla nas obojga?…
A.M.:
Nie. Bo, chodzi , jak rozumiem NAPRAWDĘ, o to kto i co jest najważniejsze. A nie to na ile zgrabnie potrafimy się przekomarzać i co najlepiej zaspokaja Twoją i moją ewentualną próżność.

E.K.:
 W porządku. Więc kto i co jest dla Ciebie najważniejsze?
A.M.:
Na pytanie „KTO?”, odpowiem tak samo mało oryginalnie, jak większość ludzi na świecie. Powiem, że Rodzina i Przyjaciele. Dodam też, że bez ich wsparcia, albo i kubła zimnej wody wylanego na głowę, nie byłbym dziś ani tym, kim jestem, ani w tym miejscu, w którym jestem.

E.K.:
 Wierzę w Twoją szczerość, ale ten poziom ogólności dotyczy przecież każdego człowieka.
A.M:
Uprzedzałem przecież, że nie będę tu nikim wyjątkowym. Mówię tak, bo w moim przypadku to również prawda. Ci którzy dobrze mnie znają mogliby nawet zaświadczyć, że „prawda jak cholera”.
Oczywiście, dodatkowo, jako ktoś „od pióra, sceny, poezji, muzyki i estrady”, bardzo cenię sobie moją publiczność. I nie jest to chęć taniego przypodobania się. Mam pełną, czasem wręcz dojmującą, świadomość, że, szczególnie teraz, gdy to co robię wylądowało w artystycznej niszy, bez niej, wysmakowanej i refleksyjnej, umiejącej zatrzymać się w pół kroku, a nawet wstrzymać oddech, ja „sztuki sługa”, po prostu nie istnieję.
E.K.:
 Przejdźmy więc do tego „CO?” jest dla Ciebie najważniejsze. I jako dla człowieka i wtedy, gdy przypatrujesz się sobie jako artyście?
A.M.:
Z pewnością, jak prawie każdy z przedstawicieli naszego gatunku, i absolutnie każdy twórca, mam w sobie coś z Narcyza. Nie jest to jednak cecha na tyle dominująca, abym przyglądał się sobie szczególnie często, czy przesadnie bacznie. A jeśli nawet już to robię, to raczej nie zastanawiam się nad tym, czy w danej chwili jestem „tylko” człowiekiem, czy „aż” artystą. Zawsze najbardziej potrzebuję łowienia nastroju. Nie wyobrażam sobie dnia bez poetyckiego, albo i poetycznego, wąchania czasu i miejsca. Tych w których jestem dziś, byłem wczoraj i będę jutro.

E.K.:
 A słowo, a muzyka?
A.M.:
To spełnienia i dopełnienia. To logiczne skutki owego wąchania.

E.K.:
 I tylko tyle?
A.M.:
To nie jest „tylko”. Ale skoro chcesz więcej… Może być o potyczkach z – własną i cudzą – wrażliwością, albo, co niestety nierzadkie, jej brakiem.

E.K.:
 Więcej w tym stwierdzeniu poety i muzyka, czy doświadczonego obojętnością odnośnych decydentów, animatora kultury, pomysłodawcy i realizatora SALONIKÓW Z KULTURĄ, PEJZAŻY Z PIOSENKĘ, i cyklów koncertów KULTURA BEZ BARIER?
A.M.:
Wszystkiego po trochu. Jestem wręcz obrzydliwie zintegrowaną całością.

E.K.:
 Całością na pewno. Jednak w temacie obrzydliwości zdecydowane veto. Kręcisz się w tym wszystkim, ale niezwykle urokliwie. Z finezją Twoich trzech autorskich płyt, którymi (w cyklu powtarzalnym co trzy dni) rozpoczynam niemal każdy, ale szczególnie ten gorszy, poranek.
A.M.:
Naprawdę? Nigdy o tym nie mówiłaś.

E.K.:
 Bo myślałam, że wiesz, iż lubię się przekonać co jest „PO DRUGIEJ STRONIE”. Nie pogardzę też dopasowywaniem elementów ze „ŚWIATA DO SKŁADANIA” i nie przestraszę się, gdy zauważasz, chyba nie tylko pod moim adresem, „ZA BLISKO STOISZ”.
A.M.:
W przypływie skromności milknę.
E.K.:
 Przyrzeknij, że nie na zbyt długo i że ten stan nie przeniesie się na scenę?
A.M.:
Tyle mogę obiecać.