Znam ja swych jesiennych chandr udrękę,
mój optymizm nagle we mnie mięknie.
Smutno śledzę Sarę, gdy
włącza coś i robi: wrrrrrrrrr…
w chwili, gdy mam prosić o jej rękę. / bis

Na jesieni dusza moja krwawi,
i psychiatrę mego to ciekawi
Patrzę – Zenek – stary głąb!,
a zielony jest jak dąb.
Mój psychiatra bardzo jest ciekawy,
choć mi przyczyn jeszcze nie wyjawił.

W czas jesienny pozytywnej zmiany
nie da nawet widok pełnej szklany.
Patrzę – Wilhelm – ten ma dryg!
Problem rozwiązuje w mig.
Jarek jest mu wdzięczny i oddany,
bo ma z głowy problem pewnej damy.

Na jesieni myśli mam ponure,
lecz wybaczcie – taką mam strukturę.
Spójrzcie – Sylwia –ta ma cios!
w swym kimonie – powiem wprost –
łamie dłonią wpół gazową rurę. /bis