Spadł już śnieg i odleciały ptaki
kiedy odszedł Stefan w świat bylejaki
Spadł już śnieg i poszedł jakoś nocą
i rodziny nie zbudził, bo i po co
Trzymał mróz, a ciągnęło go na dworzec
„uchroń mnie przed nadzieją, dobry Boże”
Trzymał mróz, lecz on już znał krainy
gdzie i lato podobne jest do zimy.
Ref.
„Sam jest liść i pies jest sam, i człowiek
już pojąłem, że niczyja to jest wina
Ufam więc tylko swojej chorej głowie,
bo na niej świat się kończy i zaczyna”
A więc drogą, tam przed siebie, w inne światy,
może uda się oszukać los garbaty,
może ktoś przygarnie, w ogień drew dorzuci
dobry ogniu czarne myśli we mnie ucisz.”
„Srebrny krzyżyk na piersiach, czemu Chryste,
istnieję tylko po to, aby istnieć,
Całkiem sam na drodze, w mokrych butach,
jak pamiętać, zapomnieć, nie upaść.
Dobry wietrze, dobre niebo, dajcie siłę,
Przecież, mimo że odchodzę, ciągle żyję”
I coś przyszło na Stefana, wiedział teraz,
że się uczył dotąd nie żyć, lecz umierać.
Ref.
Sam jest człowiek, bardziej chyba sam od psa,
jak to pojąć, że niczyja to jest wina
I samotna zamarzając spływa łza.
Bo wspomniałem, że był mróz, była zima