6. Spacerowa rewolucja

 Kwiat w klapie,  a na szyi krzyże
 Na znak, że jest nas wielu
 I do swych ofiar pieszczotliwie
 mówimy przyjacielu
 a w obu dłoniach telefony
 i pustej głowy orzech
 a by nie różnić się od sfory
 kagańce i obroże
  
 I nasza generacja
 Ma swoich prominentów
 W programie rezygnacja
 I pięści argumentów
 Nasze milczące zgody
 Buczenie jako  protest
 I zamiast mieć poglądy
 Wolimy pić w sobotę
  
 To nas, bywalców kabaretów
 Omamił złoty cielec
 Znów się modlimy do portretu
 Jakby był zbawicielem
 My dumni potomkowie Lecha
 Kupieni za 2 złote
 Gotowi, gdy podjudzi klecha
 Każdego zmieszać z błotem 
  
 Ma nasze pokolenie
 Uległych niewolników
 I  szpicli na zlecenie
 I hordy urzędników
 I posłów z tępym wzrokiem
 I chamów, co jak walec
 Tanecznym idąc krokiem
 Kochają swą niewiarę
  
 Brak kręgosłupa nam doskwiera
 My grzeczni, bierni, cisi
 Umiemy zdradzić przyjaciela
 I iść na kompromisy
  Za obiecane wdzięczni jutro
 Liżemy cudze dłonie
 I z rewolucją naszą smutną  
 Staczamy się na koniec
  
 I nasze pokolenie
 Ma kilka swych pomników
 I ludzi bez imienia
 Płonących na chodniku
 Na naszych ustach piana
 My w tłumie głupców –niemi
 Już  nie jesteśmy na kolanach 
 Ryjemy mordą w ziemi 

<< wróć do spisu utworów