„Kultura bez barier”. Relacja dziennikarki obywatelskiej T
„Kultura bez barier”
Autor: Tekst Dzięki wsparciu instytucji pozarządowych i dostępnych funduszy umożliwiono występ niewidomemu piosenkarzowi Romanowi Roczeniowi. Obdarzony silnym, bardzo ekspresyjnym i ciekawym głosem potrafił wydobyć nowe znaczenia ze znanych już przebojów. Na długo zapadnie w pamięć wykonana przez niego kompozycja do słów Jacques’a Brela „Amsterdam”. Równie wyrazista była twórcza interpretacja piosenki Marka Grechuty: „Tyle było dni…” z wiecznie aktualnym przesłaniem niezapomnianego barda i poety polskiej piosenki:
„Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy
Ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy…”
Widzowie mogli także posłuchać wykonywanych przez niego pieśni Leonarda Cohena.
Roman Maciejewski-Varga zapoznał zebranych z poezją. Listopadowy nastrój sprzyjał przypomnieniu wiersza przedwcześnie zmarłego młodego poety Pawła Zalewskiego z Warszawy. Publiczność usłyszała więc nie tylko to, co sam stworzył Roman Maciejewski-Varga, lecz również jego literackie inspiracje.
Weteran polskich festiwali i przeglądów piosenki, Tomasz Kordeusz wzruszał i przypominał swoje ballady. Szczególnie warto wspomnieć smutny song poświęcony staremu, olsztyńskiemu kinu „Awangarda”, którego już nie ma, bo zamiast niego istnieje nowoczesny multiplex. Jednak w nim wcale nie ma kina studyjnego, ani autorskiego, tylko importowane z USA kasowe przeboje.
Do tych zmian nawiązał także sam konferansjer i piosenkarz w jednej osobie – Antoni Muracki. Zaśpiewał on dwie piosenki o agresywności kultury masowej i coraz bardziej powszechnej dominacji bylejakości w życiu codziennym.
Później na scenę zawitała Wolna Grupa Bukowina legendarny przebój tej formacji muzycznej zabrzmiał na początek i koniec ich występu. „Majster Bieda” otworzył cudowną kolekcję piosenek skomponowanych do słów założyciela grupy Świętej Pamięci Wojtka Belona, Adama Ziemianina i oryginalnych, krakowskich poetów zafascynowanych twórczością Jerzego Harasymowicza. Słuchając ich piosenek można było zarówno poczuć zapach wiatru na Ponidziu, jak też smak potraw i napojów wyskokowych w barze na Stawach.
Wojtek Belon, legendarny bard Wolnej Grupy Bukowina był wesołym człowiekiem z poczuciem humoru i fantazją. A więc oprócz refleksyjnych, poetyckich nastrojów były także lżejsze, krótkie piosenki, jak ta o zajączku, czy inne o człowieczej codzienności. Wolna Grupa Bukowina zaprezentowała swoje najpiękniejsze piosenki.
Ten trwający trzy godziny koncert nikomu się nie dłużył, a ponadto cała sala huczała od braw, jakie słusznie należały się występującym artystom. Ci z kolei, dziękując za oklaski wyrazili nadzieję, że może kiedyś uda im się powrócić do publiczności na warszawskiej Białołęce. Jak zawsze, panowała tutaj niezwykle sprzyjająca artystom atmosfera.