Ponoć gdzieś miłość jest […]
Od dwóch dni słodkiej wody już brak […]
Oczy mam mądre […]
Odchodzimy do siebie i jak zawsze zdumieni […]
Nie zważając na pogodę […]
Między nami czarna woda […]
Spadł już śnieg i odleciały ptaki […]
Czasami człowiek zachodzi w głowę […]
Omijam lepki półmrok barów i traktierni […]
Od lat dwudziestu z okładem życie pozbawia mnie złudzeń […]
Ze swą głową mam ciągle na pieńku […]
Rano trochę się dziwię że jestem […]
Na duszy już przeklętej czerń […]
Dziesiątego listopada […]
Wypadło ci, mój synku, żyć […]
Po drugiej stronie rzeki płynie jej ciemny nurt […]
Pomiędzy wiatrakiem a szkołą […]
Spadamy w dół, spadamy w dół i zastawiony łeb jak stół […]
Świat do składania – model uproszczony […]
Twoje słowa jak z papierowej mgły […]