Jaskółko fruń […]
Znam ja swych jesiennych chandr udrękę […]
Nalewam wody do czajnika, włączam gaz […]
Każdy z nas niesie swe brzemię […]
Zdejmij swą koszulkę, ukochana […]
Mierzymy do siebie, mierzymy ja i ty […]
Uwierzyć w rewolucję w moim wieku już nie mogę […]
Toczą się, toczą życia koła […]
Pierwszy drugi trzeci czwarty […]
Wetknąłem dzisiaj w klapę orderów wstążki strojne […]
A w Śląskim Muzeum, w dziale paleozoiku […]
Wieczór, w żeńskiej bursie stróż […]
Budzę się szarym świtem i chwytam się za serce […]
Śpiewam pieśń na domowych schodach […]
Fontanny starej schodki […]
Widzimy się co dzień na schodach w metrze […]
Siedziałem przy stole, czytałem wiersz […]
Niczym struna co się pręży […]
Niczym jeleń, gdy wodę chce pić […]
Obca mi jest poezja wzniosła jak spiż […]