Czuję oddech na plecach
gdy po dniu pełnym walki
żmija twego języka
ślizga mi się po karku
lawirując bezkarnie
między kłamstwem a szyją
czuję oddech – a nie jest to miłość
Czuję oddech na plecach
i że zaraz się stanie
kiedy dłoń niekobieca
mnie poprosi o taniec
czarnym skrzydłem otoczy
smagnie brzytwą spojrzenia
cień na ścianie – choć śmierć nie ma cienia
Czuję oddech na plecach
i ktoś śledzi me kroki
czasem to mnie podnieca
czasem wzbudza niepokój
waży wszystkie me czyny
aż zdejmuje Go trwoga
Bóg się gniewa – choć nie ma już Boga
Czuję oddech na plecach
mój prywatny spokojny
zimny gniew jak forteca
wypalona przez wojny
walczy z własnym odbiciem
i zanosi się śpiewem
to dla ciebie ta cisza – chociaż nie ma już ciebie