Widzę, że w ostatniej dobie,
mogę rzec to bez ryzyka,
wszystkim damom jedno w głowie:
dietetyka, dietetyka.

Tylko kiełki i warzywa
furda cukier, bułki, tłuszcze
My patrzymy : jako żywo!
Co dzień chudsze, co dzień chudsze

Ile też ja dziś zaważę?
Nie śpiąc dręczą się po nocach…
My nikniemy czasem w barze,
one co dzień – nikną w oczach

To o tuszę ciągłe dbanie
na obsesję już zakrawa.
One w kółko: wiesz kochanie,
znowu się zepsuła waga

Nie ma takiej ciężkiej diety
której trudów by nie zniosły
Żadnych sosów, w kąt kotlety,
Dzisiaj w modzie wodorosty.

Tyć czy nie tyć – ot, pytanie?
I tu myśl mi świta złota…
Czyż nie wiecie, drogie panie,
że najwięcej waży cnota?

Tu przepraszam za zuchwałość,
jednak w waszej cnoty względzie,
zalecałbym mniejszą dbałość.
Może którejś coś ubędzie…

Ja nie widzę w tym nic złego,
ale po co zaraz pościć…
chudnąć – owszem, lecz dlaczego
robić to bez przyjemności