Gdy odchodzisz mam w ustach
gorzki smak metalu
twarda glina żołądka
oddech mi zalepia
niedbały ruch przestrzeni
przeradza się w przepaść
w którą mnie spychasz w geście
pozbawionym żalu
Gdy odchodzisz –
ustami próbuję łapczywie
nadać słowom kolejność
dać rzeczom porządek
Patrzę w gwiazdy
wciąż płoną
choć jakby nieżywe
oświetlając zdumienie
twoich martwych spojrzeń