11. Przesłanie

​ Gdy pytasz dokąd masz biec
 Zamykasz oczy i wiesz
 Choć cisza czarna jak las
 Samotnie wiedzie przez czas
 Musisz się wsłuchać w ten rytm
 Swych minut, godzin i dni
 To twa nadzieja i strach
 Twoja klepsydra i piach
  
 Spowalniać będą twój bieg
 Szpalery głupców i śmiech
 Zawistny chichot niech brzmi
 Ty nie oglądaj się, idź
 Byś nie skamieniał i sczezł
 Zawsze dla głodnych miej chleb
 A dla zbłąkanych – swą dłoń
 Tobie ktoś też podał ją

 I częściej słuchaj niż mów
 Wszak tyle mądrych jest głów
 Gdy biegniesz –uważaj czy
 Ten z przodu tłumu – to ty
 Bo tłum bezwładność swą ma
 Gdy się zatrzymasz – tłum gna
 Ty w przeciwieństwie wciąż masz
 Swą pojedynczość i twarz
  
 Zachowaj czujność gdy plebs
 Pochlebstwem kupić cię chce
 Twą próżność łechcą gdy śpisz
 Ordery, brawa i spiż
 Pycha rymuje się z „mieć”
 A wtedy prawda to śmieć
 A wtedy miłość to żart
 Jak talia zgranych już kart
  
 Jeszcze przyjaciół miej dwóch
 Poświęć im serce i słuch
 Dziel z nimi przestrzeń i czas
 Bo tak niewiele go masz
 A jeśli przestrzeń – to wiatr
 By choć na chwilę tu wpadł
 Aby cię porwał i niósł
 W żądzy spragnionych wciąż ust
  
 Pomiędzy nocą a dniem
 Pomiędzy dobrem a złem
 Powoli rysuj swój ślad
 W palecie tyle jest barw
 Jesteś na szczycie i wiesz
 Że wszystko miało swój sens
 Z wysoka widać już cel
 Prawda oślepia jak biel 
   

<< wróć do spisu utworów