Mierzymy do siebie, mierzymy ja i ty
Wokoło cisza trwa, czasem szczekają psy.
Martwe motyle padły niczym kłos,
dzwoni deszcz nad równiną.
Nam dwóm ze wszystkich nie dozwolił los
po bohatersku zginąć.
Mierzymy do siebie, mierzymy ja i ty
Tylko granatów huk jeszcze nam w uszach brzmi.
Kostucha łypie na nas okiem złym,
poprzez dym lekko kroczy.
A w dwóch okopach tylko ja i ty
patrzymy sobie w oczy.
Mierzymy do siebie, mierzymy ja i ty
Spod łopat uciec nam udało się – jak nic!
W stu wielkich szturmach los w opiece miał,
tysiąc luf z dala grzało.
Dziś nas sto kroków dzieli albo strzał
Czy dużo to czy mało?
Myślimy o sobie, myślimy ty i ja
Z niezmiennych reguł gry zmieniamy co się da.
Wszak pożar wciąż się jeszcze w kraju tli.
Wzbrania coś – by wybaczyć,
bośmy nawzajem zabijali swych
przyjaciół oraz braci.
Nie wiemy prawie nic, nie znamy swoich zdań.
Powietrze pachnie krwią, oddech kaleczy krtań,
a odór śmierci bije z naszych ciał.
Pierwszy akt – trzy odsłony
A do przelania krwi zostało nam
sześć litrów z każdej strony.
Mierzymy do siebie, mierzymy ja i ty
Ospali, spragnieni, brodaci, głodni, źli
Szarzeje niebo i nadchodzi noc,
oczy są ciężkie jak granit
Nie można liczyć na pomocną dłoń,
gdy obaj zasypiamy.
Tak więc…
Mierzymy do siebie, mierzymy ja i ty
A gwiazdy lecą w dal, w przestrzeń z kosmicznej mgły
Obaj ku niebu kierujemy wzrok,
a ziemia tuli nas jak człowiek.
Płyniemy we śnie i po kroku krok
zbliżamy się ku sobie.